I żyli długo i szczęśliwie.
Dziś poruszam zapowiadany już wcześniej temat.
Myślę że dotyczy on wielu osób, a na pewno znaczną ich część, a właściwie chyba mogę śmiało powiedzieć, że wszystkich (bo nawet jeśli teraz ich nie dotyczy, to dotyczył kiedyś albo będzie dotyczył, albo przynajmniej się nad nim zastanawiali).
Chodzi o związek dwóch osób.
Często jest tak, że dążymy do związku z drugą osobą i bardzo tego chcemy ale różnie to wychodzi.
Obecnie zaczęły być modne związki nazwałabym je „na dobre”, bo gdy tylko zaczyna coś nie wychodzić, to związek taki się kończy gdyż szkoda na niego czasu. Jakby druga część związku czyli związek „na złe” przechodziła do lamusa.
Mówią: „szkoda czasu na tę kobietę, na tego mężczyznę, na tę dziewczynę, na tego chłopaka.” Lepiej szybko, bez specjalnych ceregieli zakończyć to i znaleźć „inny model”. I za chwilę można znów się cieszyć „nowym egzemplarzem” dziewczyny czy chłopaka i znów może być fajnie i zabawnie. Niby to prawda, bo „czas tak szybko leci” i szkoda zmarnowanych dni.
Jednak myślę, że nie do końca tak właśnie jest. A nawet sądzę, że jest to pułapka dla wielu osób, z której to one nie zdają sobie sprawy.
Dlaczego?
Chciałabym najpierw, żebyś zauważył(a), że najczęściej w innych ludziach krytykujemy te cechy, których w sobie nie lubimy, a więc staramy się ich nie zauważyć.
Można by więc powiedzieć, że zawsze w drugim człowieku odnajdujemy samych siebie. I to zarówno to co w sobie akceptujemy, jak i to czego nie potrafimy w sobie polubić.
Gdy więc decydujemy się przybliżyć do drugiej osoby i to mocno przybliżyć, bo przecież chodzi o związek, to wtedy zakładamy, że będziemy ze sobą spędzać dużo czasu, a nawet bardzo dużo.
Co to w konsekwencji oznacza?
Związek dwojga osób to zarazem i przede wszystkim wspólne przebywanie z drugą osobą: przyglądanie się jej, rozwiazywanie z nią różnych dylematów, rozmowy itp.
Gdy więc powstaje związek dwojga osób, to zarazem spędzają one ze sobą dużo, czasu czyli przebywają dużo w swoim towarzystwie.
I jeśli któreś z nich (ale z doświadczenie wiem, że dotyczy to raczej obu osób w tym związku), ma problem z samoakceptacją, jeśli samego siebie nie lubi, jeśli widzi w samym sobie dużo wad, to wtedy wszystko „przenosi się” na związek (na parę, na małżeństwo). Dzieje się tak dlatego, że taka osoba w drugim człowieku (w dziewczynie, w chłopaku, w żonie, w mężu) widzi obraz samej siebie.
Widzi i to, co w sobie lubi ale też głównie i to czego w sobie nie akceptuje. A im bardziej taka osoba czegoś w sobie nie akceptuje, a może nawet jakiejś swojej cechy nienawidzi, tym bardziej tego samego nie znosi u „drugiej połowy”.
Oczywiście wtedy łatwo wysnuć wnioski w stylu mniej więcej takim: nie pasujemy do siebie, nie umiemy się dogadać, więc może powinniśmy się rozstać?
Ale przyczyna jest zupełnie inna. To problem z samoakceptacją.
Skoro Ty sam siebie nie akceptujesz, skoro widzisz w sobie dużo wad, to zarazem dokładnie te same wady widzisz w drugim człowieku. I dokładnie to samo czego w sobie samym nie lubisz zauważasz też w „drugiej połowie”, dokładnie to czego w sobie nienawidzisz- nienawidzisz u drugiej osoby.
Jednak główny problem polega na tym, że Ty u siebie tego nie widzisz ale za to doskonale zauważasz to u kogoś innego. A im jest to bliższa Ci osoba, tym mocniej to zauważasz i tym mocniej Ci to przeszkadza. Ale też, im bliższa to dla Ciebie osoba, tym częściej przecież z nią przebywasz czyli to tak, jakbyś przebywał ze swoim obrazem w lustrze. To tak, jakbyś przebywał z samym sobą.
A skoro siebie mało akceptujesz, to i trudno Ci jest przebywać i mieszkać nijako z „samym sobą”
Bo przecież w drugiej osobie widzisz siebie samego ale najmocniej widzisz te cechy, które najmniej w sobie akceptujesz. Skoro więc w sobie ich nie potrafisz zaakceptować, to jak masz te „swoje złe cechy” zaakceptować u innych ludzi?
Jeśli dochodzisz więc do wniosku, że Twój związek przechodzi kryzys, a Ty nie umiesz sobie z tym poradzić, jeśli dochodzisz do wniosku, że dłuższe wspólne życie nie ma sensu albo może właśnie się z kimś rozstałeś, to zastanów się najpierw nad samym sobą i przyznaj się szczerze przed sobą samym czego w sobie nie lubisz.
Pomoże Ci to Twój związek naprawić, a może powrócicie do siebie, jeśli się już rozstaliście.
Bo istniej prawdopodobieństwo, że jeśli nie polubisz siebie samego, to następny Twój związek również ma słabe szanse na przetrwanie.
JEŚLI ZOSTANIESZ ZE MNĄ, TO POSTARAM SIĘ POMÓC CI WE WSZYSTKIM I ODPOWIEM NA WIELE TWOICH PYTAŃ.
Czytaj następne moje wpisy, ale też przeczytaj to, co napisałam do tej pory na tym blogu, bo tam też znajdziesz wiele odpowiedzi na nurtujące Cię pytania.
Jeśli ten wpis Ci się spodobał to:
Moim zdaniem to o czym piszesz jest powodem rozpadu 70% związków. Niestety to jest bardzo prawdziwe. Generalnie bycie w związku to też kawał ciężkiej pracy…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Też tak sądzę, że to powoduje rozpad wielu związków. Myślę też, ze wiele związków by przetrwało gdyby ludzie zdawali sobie z tego sprawę i przestali szukać winy u drugiej osoby, a pomyśleliby nad swoją osobą. Zresztą to może też uratować i po rozstaniu wiele związków, jeśli rozsądnie się do wszystkiego podejdzie 🙂
A bycie w związku to może bardziej pielęgnacja tego co się ma. Pielęgnowanie związku.
PolubieniePolubienie
Babcia kiedyś powiedziała mi, że kocha się kogoś nie dlaczegoś ale pomimo. Pomimo że zostawia wszędzie brudne rzeczy, nie zmywa, pierdzi 🙂
Zgadzam się z tym co napisałaś, to bardzo prawdziwe. Ludzie nauczeni są by, jeśli się coś zepsuje, wyrzucić to, kupić nowe, zmienić na lepsze. Nie warto nawet zastanawiać się nad naprawą, pracą nad problemem. Staliśmy się szybkimi konsumentami również w tym aspekcie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję. A Twoja babcia to bardzo mądra kobieta. Zresztą z reguły babcie są mądre ale czasami nie dostrzeżone.
Myślę, ze to żeby nie pracować nad problemem bierze się z tego „wymuszonego” pozytywnego myślenia. Ale przecież nie o to chodzi. Stało się to modne ale często źle zrozumiane, bo jaka jest możliwość „prawdziwego” optymizmu gdy np. ktoś kogoś nienawidzi?
PolubieniePolubienie
Nie wiem czy to optymizm czy też kompletny brak umiejętności wglądu w siebie. Ludzie nie są uczeni rozpoznawania i akceptowania różnych humorów, odczuć. Spychają je w podświadomość, przez co jak widzą go u kogoś nie wiedzą w jaki sposób zareagować. Łatwiej i szybciej jest „uciec” w następny związek niż przepracować często trudne emocje.
A babcia była mądra, swoje przeszła i miała ciężkie życie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Z tym też masz rację. Pytanie wtedy jest takie- dlaczego nie akceptują różnych humorów czy odczuć?
Myślę, ze po prostu boją się, że jakby zejdą na myślenie negatywne, a tak jak piszesz- wtedy wszystkie te „złe” emocje.spychają w podświadomość, bo się ich boją i się do nich nie chcą przyznać. Zakładają, że gdyby się przyznali do złych emocji czyli do samych siebie, to wtedy mogłoby ich obecne życie się pogorszyć.
PolubieniePolubienie
Sporo ludzi jest po prostu wygodnych – jeśli pojawia się problem – uciekają. Niestety, przestaje się rozmawiać o problemach i rozwiązywać je. A szkoda…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Masz rację i zgodzę się z Tobą, ze wielu zamiast coś zmienić, ucieka od problemu. A to ma przełożenie znów na ich dalsze życie. Ale w końcu każdy ma swoje życie i żyje tak jak chce 🙂
PolubieniePolubienie
Pingback: Listopad w kwadratach, czyli podsumowanie listopada. - simplife.pl
Bardzo Ci dziękuję za polecenie 🙂
PolubieniePolubienie
Uważam, że jest dużo prawdy w tym co pisesz. Bardzo często dostrzegamy różnorodne wady w drugiej osobie, próbujemy ją zmieniać na siłe… niedostrzegając swoich własnych niedoskonałości. Nie zgodzę się tylko z tym, że nie akceptujemy przede wszytskim tego, co sami posiadamy… czasami są to zupełnie inne cechy: takie, których nigdy nie znaliśmy, takie, które nie miały miejsca w naszych rodzinnych otoczeniach, takie które są przeciwieństwem naszych 🙂
Bardzo ciekawie napisane.
Pozdrawiam ciepło,
Panna Joanna
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję za komentarz i wyrażenie w nim swojego zdania. Zapewne masz rację 🙂
PolubieniePolubienie